Spowiedź, z racji na swą tajemniczość, jest otoczona wieloma mitami. Częściowo powstają one i funkcjonują z niewiedzy, niejeden z nich wynika z lęku przed sakramentem pokuty w ogóle, a przed spowiednikiem szczególnie. Przyjrzyjmy się niektórym z nich. Wyczulony na seks? Ileż to razy słyszałem, że księża w trakcie spowiedzi interesują się wyłącznie kwestiami związanymi z szóstym i dziewiątym przykazaniem czy mówiąc brutalniej — kwestiami seksualnymi. Mit ten znajduje pożywkę w specyficznym stanie kapłana, jakim jest celibat. Zwykle temu rzekomemu zainteresowaniu seksem w spowiedzi dokłada się różne prymitywne motywy. Być może ktoś poczuł się dotknięty niedelikatnością kapłana zajmującego się tymi sprawami w konfesjonale — mogło tak być. Jednakże zarówno w dokumentach Kościoła, jak i w formacji przyszłych spowiedników w seminariach duchownych czy też w formacji już pracujących spowiedników w trakcie wszystkich kursów, łącznie ze Szkołą dla Spowiedników, powtarza się, że w zakresie etyki seksualnej konieczna jest szczególna delikatność. Czy to jednak znaczy, że kapłan w ogóle nie będzie stawiał pytań w trakcie spowiedzi? Jaki jest sens pytań? Zadaniem spowiednika jest czuwanie nad ważnością sakramentu, a więc nad integralnością wyznania grzechów przez penitenta oraz nad wzbudzeniem przez niego żalu za grzechy i postanowienia poprawy, a także przyjęcia zadośćuczynienia. Integralność wyznania grzechów polega na wymienieniu wszystkich grzechów ciężkich wraz z ważnymi dla ich oceny okolicznościami. Przykładowo, jeśli ktoś spowiada się, że zabił człowieka, to ważne są okoliczności. Inaczej trzeba oceniać ten czyn, jeśli broniąc bliskiej osoby uśmiercił w walce napastnika, a inaczej, jeśli zamordował kogoś, aby następnie go obrabować. Podobnie, gdy ktoś wyznaje, że nie chodzi na Mszę św. niedzielną, ważne są przyczyny tej absencji. Jeśli powie, że był chory, to jest to inna sytuacja od tej, gdy całą niedzielę grał z przyjaciółmi w brydża i nie chciało mu się pójść do kościoła. Widać więc, że okoliczności są ważne — np. choroba lub obrona konieczna zwalniają od odpowiedzialności, grzech jest bowiem świadomym i dobrowolnym wyborem zła. Jeśli brakuje owych ważnych okoliczności, spowiednik będzie o nie pytał, także jeśli dotyczy to etyki seksualnej. Jeśli bowiem słyszy wyznanie: „Popełniłem/łam grzech nieczysty” — to takich grzechów może być bardzo, bardzo wiele. Podobnie, gdy ktoś wyznaje „popełniłem/łam cudzołóstwo”, to ważny jest stan penitenta i osoby, z którą ten grzech został popełniony. Spowiednik więc będzie pytał nie z tego powodu, że jest zainteresowany szczegółami naszych intymnych zachowań, ale dlatego, by spowiedź była ważna. Będzie też pytał o przyjęte postanowienie poprawy, które ma się łączyć z unikaniem sytuacji będącej okazją do grzechu — w teologii moralnej mówi się o okazji bliższej. Jeśli więc ktoś wyznaje grzech cudzołóstwa, żyje razem z osobą, z którą ten grzech popełnia i nie jest gotowy tej sytuacji zmienić, spowiednik uzna, że jest brak szczerego postanowienia poprawy i nie udzieli rozgrzeszenia. Naturalnie sytuację każdej osoby trzeba rozpatrywać indywidualnie, ale zasady dotyczące wyznania grzechów, żalu i postanowienia poprawy są uniwersalne. Skąd ten grzech? Z pewnością bardzo ważny jest dobrze przeprowadzony rachunek sumienia. Przejrzenie przed Bogiem i wraz z Nim ostatniego fragmentu mego życia, a raczej jego zapisu utrwalonego w mej pamięci, ma prowadzić do rozpoznania zarówno momentów szczególnego Bożego działania, jak i grzechów popełnionych. Rachunek sumienia ma nie tylko prowadzić do skatalogowania grzechów popełnionych, przede wszystkim ciężkich, ale także do odkrycia ich źródła, a także sytuacji do nich prowadzących. Pozwoli on odpowiednio ustawić wysiłki przeciwdziałające grzechom w przyszłości. Jedni księża rozgrzeszają, inni - nie Inną, często bardzo krzywdzącą opowieścią o spowiednikach jest wskazywanie na to, że ktoś inny udzielił rozgrzeszenia, nie pytał, a tu inny czyni odwrotnie. Czasami dzieje się to w atmosferze swoistego deprecjonowania spowiednika, że to on taki ciemny albo nieżyczliwy, a tamten oświecony, wykształcony i gotowy wszystko załatwić. Z zasady nie słucham takich opowieści. Po pierwsze, kapłan nigdy nie może się bronić, a po drugie, często jedna okoliczność może sprawić, że ocena predyspozycji penitenta do otrzymania rozgrzeszenia będzie inna. Pamiętajmy też, że spowiednik to nie prokurator, a spowiedź to nie śledztwo. Kapłan w sakramencie pokuty wierzy penitentowi. Jeśli ten powie: żałuję, postanawiam poprawę i mam wolę zmienić sytuację, która prowadziła mnie do grzechu, to przyjmuje to zawsze z zaufaniem. Każdy, kto się spowiada, wyznaje swe grzechy przed Bogiem, zgodnie ze swoim sumieniem i to on odpowiada za prawdziwość swego wyznania. Gdzie się najlepiej spowiadać? Nierzadko dziennikarze pytający mnie o Szkołę dla Spowiedników stwierdzają, że wspaniali spowiednicy są w miejskich klasztorach dominikanów, jezuitów, ba czasami z grzeczności wobec mnie dodadzą: „i kapucynów”, ale na małej wiejskiej parafii to na pewno nie. Zgadzam się, że we wspólnotach zakonnych i tych wymienionych i tych niewymienianych jest często wielu dobrych spowiedników. Jednak na wielu wiejskich parafiach są kapłani, którym powierzałbym spokojnie najtrudniejszych penitentów. Miałem szczęście niejednego z nich spotkać na przykład podczas sesji Szkoły dla Spowiedników. Trzeba ciągle na nowo uświadamiać sobie, że Bóg działa w trakcie każdego sakramentu pokuty i pojednania. Z pewnością będą kapłani, którzy szczególnie oddadzą się posłudze w konfesjonale i mają szczególny ku niej charyzmat. Zwykle szybko są rozpoznawani, a ich konfesjonały oblegane. Gdy wspominam swoich spowiedników, to przynajmniej kilku z nich było moimi katechetami, a dwóch z nich bardzo mi w tym sakramencie pomogło. Zatem warto poszukiwanie spowiednika zacząć od własnej parafii. Stały spowiednik — dla wybranych Stwierdzenie to byłoby prawdziwe, gdyby uznać za owe wybrane osoby wszystkie te, które pragną i starają się o rozwój życia wewnętrznego. Każdy, kto chce postępować w życiu zgodnie z Ewangelią, będzie potrzebował stałego spowiednika. I to bynajmniej nie tylko dlatego, że łatwiej rozmawiać o swoich grzechach i sposobach odrzucania pokus z kimś, kto mnie zna, kto towarzyszy mi i zna moje sukcesy i upadki, ale także dlatego, że prędzej czy później pojawią się problemy z rozeznawaniem duchowym, a rada stałego spowiednika jest zawsze wtedy szczególnie pomocna. O rozwój swego życia duchowego stara się oczywiście także ktoś, kto próbuje zwalczyć jakiś nałogowy grzech. Jemu pomoc stałego spowiednika jest szczególnie potrzebna. Dba o swój rozwój duchowy również osoba, która przeżywa zaproszenie do zbliżania się do Boga, do ciągle mocniejszej współpracy z łaską Bożą. Stały spowiednik może podpowiedzieć wybór odpowiednich praktyk duchowych, podsunąć odpowiednią na dany moment lekturę, może także uczyć rozeznania duchowego — odpowiedzialnego podejmowania decyzji w zgodzie z Ewangelią i z własnym sumieniem. Stały spowiednik stanie się szybko bardzo ważną osobą dla spotykającego się z nim penitenta. Do dziś z wdzięcznością myślę o tych moich spowiednikach, którzy cierpliwie (jakże cierpliwie!) prowadzili mnie nieraz latami. Ileż raf pomogli mi ominąć, z ilu dołów wyleźć. Bogu dzięki za każdego z nich. Bliskość stałego spowiednika może jednak prowokować również problemy. Można się do niego zbytnio przywiązać, nie wyobrażać sobie życia bez niego. A przecież kapłani zmieniają miejsce pracy, również umierają... Staje się to nieraz dramatem dla penitenta, który czuje się osierocony. Prośmy w takiej sytuacji Boga o nowego spowiednika i szukajmy go w miarę naszych możliwości. Jeszcze ciągle w naszej ojczyźnie ich nie brak. Niektóre osoby próbują też zrzucić na stałego spowiednika odpowiedzialność za swoje wybory życiowe. Na pytania: czy mam iść do zakonu, czy mam poślubić tę określoną osobę, czy mam wyjechać za granicę i szereg innych spowiednik odpowiadać nie może. Może wskazać, co zrobić, aby dobrze podjąć decyzję, przypomnieć kryteria chrześcijańskiego rozeznawania, ale decyzje należą do penitenta, on musi wybrać i ponieść tego wyboru konsekwencje. Czasami ktoś pyta mnie, jak wybrać stałego spowiednika. Najpierw wytrwale módlmy się w tej intencji, a następnie, gdy w trakcie spowiedzi stwierdzimy, że określony kapłan do nas trafia, rozumie nasze problemy, to spytajmy po prostu, kiedy spowiada, czy ewentualnie jak się z nim można umówić na spowiedź. I nie zniechęcajmy się tym, że kapłan nie będzie rozanielony z tego powodu, będzie stawiał wymagania. Nie dziwmy się też, że gdy pytamy kapłana w konfesjonale, kogo by polecił jako dobrego spowiednika, ów kapłan będzie polecał swych współbraci, a nie siebie. To oczywiste, to prosty i zwyczajny przejaw pokory i skromności. opr. mg/mg
Rachunek sumienia z ojcem Jordanem. Śliwiński • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 13959195835
OpisOdkryj siłę dojrzałego rachunku sumienia Czujesz, że twój rachunek sumienia zatrzymał się na etapie dziecka i nie rośnie wraz z tobą? Nie wiesz, jak dojrzale się spowiadać? Męczy cię powtarzanie formuł, które wydają ci się nieadekwatne do twojej sytuacji i twojego wieku? Uważasz, że sakrament pokuty nic ci nie daje? Dowiedz się: Co tak naprawdę dzieje się podczas spowiedzi? Jak mentalnie przygotować się do sakramentu pokuty? Kiedy rzeczywiście mamy do czynienia z grzechem? Co zrobić z emocjonalnym brakiem żalu za grzechy? Przeczytaj tę książkę, a twoja spowiedź stanie się prawdziwym spotkaniem z Bogiem. Dodatkowo: praktyczny rachunek sumienia w punktach oraz modlitwa po spowiedzi. Piotr Jordan Śliwiński OFMCap - jeden z najpopularniejszych spowiedników w Polsce, autorytet księży oraz penitentów, kierownik duchowy osób konsekrowanych i świeckich, rekolekcjonista. Autor siedmiu książek oraz dwóch cykli programów telewizyjnych poświęconych spowiedzi: Duchowy oddział ratunkowy i Z ojcem Jordanem przez kratki. Mieszka w Skomielnej Czarnej niedaleko Krakowa.
Gdybyś był Polakiem. Prof. Piotr Śliwiński: Gdybyś był konserwatystą, liberałem, socjalistą. Gdybyś był Polakiem. Gdybyś sprzyjał opozycji, której sprzyjasz, też nie miałbyś powodu do dumy. Jest "kością z kości, krwią z krwi tego systemu", jak pisał wasz nieodżałowany i nieczytany autor, Tadeusz Konwicki w "Małej
Przystanek spowiedź - Piotr Jordan Śliwiński OFMCap Podobno najłatwiej nawiązać kontakt z rodakami, gdy się narzeka. Coś w tym jest. Wystarczy jadąc pociągiem rzucić półgłosem niby do siebie, a w rzeczywistości do towarzyszy podróży: „Znowu się opóźnia”, a zaraz posypie się lawina żalów najpierw na koleje, potem na wszelkie inne instytucje społeczne. Dostanie się i rządowi, i Sejmowi, mediom, proboszczom i biskupom, a w końcu i innym grupom oraz instytucjom, w zależności od zainteresowań i doświadczeń podróżujących. Wśród tych wielu żalów i narzekań jedno, które wydaje się standardowe i tak oczywiste, że niemal nie zwraca się na nie uwagi: brak czasu. Na brak czasu, w domyśle – wolnego, uskarżają się wszyscy, nawet dzieci. Pewien młodzieniec w wieku mniej więcej pierwszokomunijnym wyjaśniał mi całkiem poważnie, że nie ma czasu, bo ma lekcje do odrobienia, dodatkowy język obcy, jazdę konną i coś tam jeszcze, czego nie zdołałem zapamiętać. Powinienem więc zrozumieć, że taki gentelman nie może już pozwolić sobie na dodatkowe szaleństwo przeczytania fragmentu Pisma Świętego. Czas dla wiary Zwykle właśnie na wszelkie działania związane z wiarą brakuje czasu. Okazuje się jednak, że w trakcie dłuższej i szczerej rozmowy wiele osób przyznaje, że pomimo chronicznego braku wolnego czasu, znajdują jego całkiem niemałe ułomki na śledzenie seriali w telewizji bądź regularne surfowanie po Internecie oraz wiele innych rozrywek. Trzeba jasno stwierdzić, że tejże rozrywki i odpoczynku bardzo potrzeba goniącemu człowiekowi („homo ledwo sapiący”) początku XXI wieku. Jednak brak czasu na spotkanie z Bogiem i uczestniczenie we wspólnocie wierzących to często wynik praktycznego uznania tych czynności za najmniej ważne w rozkładzie dnia, tygodnia, miesiąc i roku. Czasami postawa taka zdaje się być wezwaniem skierowanym do Boga: „Jeśli chcesz, abym miał czas dla Ciebie, to dołóż mi jeszcze kilkadziesiąt minut na dobę. Na inne sprawy znajdę czas sam”. Jest to tym bardziej smutne, że niejednokrotnie wiąże się z trwaniem w grzechu. Cóż, dla wielu chrześcijan głos sumienia, ból duszy jest mniej uciążliwy od choćby – bólu zęba czy niesprawnego samochodu. Gdy bowiem boli ząb lub nie funkcjonuje dobrze samochód, zwykle znajduje się czas na zaradzenie tym problemom. Wtedy wszystkie spotkania są do przełożenia, a zadania do odłożenia na później. A spowiedź się odkłada i odkłada. Im dłużej się ją odkłada, tym często trudniej się do niej wybrać. Kiedy wreszcie nastąpi ten moment, jest to np. Wielki Piątek lub Sobota, to są taaaakie kolejki, że w ogóle ochota do następnego spotkania w sakramencie pokuty i pojednania wyparowuje na długi czas. Jak rozwiązać ten problem? Spowiedź planowa Najprostszym rozwiązaniem wydaje się zaplanowanie spowiedzi jako np. comiesięcznego wydarzenia w swoim życiu. Jeśli znajdę stałego spowiednika, to będzie to łatwiejsze. Wiem, kiedy spowiada, w jakim miejscu, może nawet uda się umówić z nim na konkretną godzinę. Jeśli nie znalazłem jeszcze takiego kapłana, to ustalam odpowiedni czas i dowiaduję się o dyżury w konfesjonałach. Bogu dziękować – nie brakuje jeszcze w Polsce kapłanów, a więc generalnie nikt nad Wisłą i Wartą nie musi szukać spowiednika za siódmą górą i siódmą rzeką. Potem wpis do kalendarza lub do terminarz komórki, blackberry, komputera czy jakiegokolwiek innego elektronicznego cacka, i czas na spowiedź zarezerwowany. To proste rozwiązanie może jednak budzić wątpliwości. Pierwsza wydaje się oczywista. Czy takie rezerwowanie czasu na comiesięczną spowiedź nie zamazuje jej podstawowego sensu, jakim jest przywracanie komunii z Bogiem utraconej na skutek grzechu śmiertelnego? Może się przecież zdarzyć grzech ciężki parę dni po spowiedzi. Czy wtedy ma czekać długie tygodnie, aby pojednać się z Bogiem? Bynajmniej! W stanie grzechu nie należy trwać, ale postarać się jak najszybciej wykroić czas i dotrzeć do spowiedzi. Wyznaczony wcześniej termin spowiedzi może o tyle pomóc, że przynagla, aby poza ten dzień nie przekładać pojednania z Bogiem. Możliwa jest wszakże i sytuacja zgoła odwrotna – ktoś nie popełnił grzechu ciężkiego, regularnie uczestniczy we Mszy Świętej i przyjmuje Ciało Chrystusa. Czy wtedy też powinien regularnie się spowiadać? Czy sakrament pokuty i pojednania nie staje się wtedy pustym rytem? Bynajmniej! Sakrament jest zawsze spotkaniem z żyjącym i działającym Bogiem, który udziela swej łaski. Obok przebaczenia grzechów w sakramencie pokuty penitent otrzymuje także łaskę uczynkową, czyli pomoc daną przez Boga do trwania w dobrym, do spełniania dobrych czynów, do rozwoju duchowego. Sakrament pojednania i pokuty, obok przywracania jedności z Bogiem naruszonej przez grzech ciężki, ma też zadanie umacniania i pogłębiania tejże jedności. Gdy spowiadamy się z grzechów lekkich, spełnia on właśnie takie zadanie. Festina lente – spiesz się powoli Wyznaczenie terminu np. comiesięcznej spowiedzi nie oznacza jeszcze, że nie będzie ona odbywała się w pośpiechu. Wszak można wpaść jak burza do świątyni, przyklęknąć na półtorej minuty krótkiego pacierza i uznać się za przygotowanego do sakramentu. Potem spowiedź i w 15 minut po bólu… Owocne przeżycie spowiedzi wymaga jednak czasu – najpierw na rachunek sumienia. Nie chodzi tylko i wyłącznie o przypomnienie sobie pojedynczych grzechów, ale także o modlitewną refleksję nad swoim życiem. Przeglądam z Bogiem ostatni odcinek serialu pod tytułem „Moje życie”, zarejestrowany przez moją pamięć. Obok grzechów odnajdę w nim i dobre czyny, momenty święte, radosne, za które trzeba wielbić Boga i warto to uczynić. Zaś grzechy nie tylko zebrać, posegregować, ale także zastanowić się nad ich źródłem oraz nad możliwym remedium. Przeproszenie – żal za grzechy, ma się łączyć z postanowieniem poprawy. Warto także ustalić jakiś centralny kierunek pracy nad sobą. Jeśli mamy z tym problem, poprośmy o radę spowiednika. Po spowiedzi też warto się chwilę zatrzymać – podziękować Bogu za Jego miłosierdzie, może i za kapłana, przez którego posługę tego miłosierdzia doświadczyliśmy. Myślę, że dobrze jest zastanowić się nad wykonaniem zadośćuczynienia, a jeśli zdarza nam się o nim zapomnieć, to również zrobić stosowną notkę w przyrządach wspomagających naszą pamięć. Wszystkie te działania, akty penitenta, nie muszą być rozwlekłe i rozlazłe, ale domagają się chwili czasu. Starajmy się na rachunek sumienia przeznaczyć przynajmniej 15-20 minut czasu. Za dużo? Nie przesadzajmy - jeden odcinek serialu lub jedna połowa meczu piłkarskiego trwa czterdzieści parę minut. Przeżycie sakramentu pokuty i pojednania ma być duchowym przystankiem w codziennej gonitwie, przystankiem pozwalającym na spojrzenie z dystansem na codzienność, na ustaloną hierarchię wartości i ich ewangeliczną rewizję. A jak w takim razie ze spowiedzią przedświąteczną? Przed Bożym Narodzeniem, Wielkanocą, różnymi świętami rodzinnymi pędzimy do spowiedzi. Z okazji ślubu, czasami już po fryzjerze, ba nawet w weselnym stroju, przybiegamy do kościoła zdenerwowani, że właśnie teraz nikt na nas nie czeka… Inny wariant to frustracja z powodu kolejki do spowiedzi przedświątecznej. Owszem, tak bywa… Ale tydzień wcześniej tych kolejek nie było, o ślubie krewnego wiedzieliśmy od paru miesięcy, o własnym tym bardziej. A zatem i w takich sytuacjach warto spowiedź zaplanować. Jeżeli wdrożyliśmy się w rytm regularnego korzystania z sakramentu pokuty, to święta niczego tutaj nie zmienią, może poza jakimś przesunięciem terminu o tydzień czy dwa. Wpisujmy zatem regularną spowiedź w program naszego życia, nie bójmy się tych duchowych przystanków. SPOWIEDŹ RAZ W ROKU? Problem rzadkiego przystępowania do sakramentów świętych nie jest nowy. Zauważając go Sobór Laterański IV w 1215 roku wydał rozporządzenie, znane dziś jako przykazanie kościelne, o obowiązku przynajmniej jednej spowiedzi i przyjęciu Komunii Świętej w ciągu roku. (W nowym brzmieniu są to dzisiaj dwa przykazania: 2. Przynajmniej raz w roku przystąpić do sakramentu pokuty; 3. Przynajmniej raz w roku, w okresie wielkanocnym, przyjąć Komunię Świętą). Ustalając to minimum, rozumiano, że bez niego trudno będzie chrześcijaninowi żyć wiarą. Kontekst tego soborowego postanowienia był jednak inny. W średniowieczu wielu uważało się za niegodnych przystępowania do Stołu Eucharystycznego, dziś wielu chrześcijan uznaje się niemal za niezdolnych do grzechu ciężkiego, więc nieraz bardzo długo przyjmuje Komunię św., nie spowiadając się. Oczywiście nie mam zamiaru osądzać kogokolwiek, co więcej, jestem głęboko przekonany, że życie w stanie łaski uświęcającej przez długi czas jest możliwe. Jednakże, aby rozwijać się duchowo, potrzebna jest formacja sumienia, które w niełatwym, zabieganym świecie musi ciągle uczyć się odróżniania dobra od zła, tego co Boże, od tego, co Bogu wrogie. Regularna spowiedź będzie bardzo w takiej formacji sumienia pomocna. Dobrze wyraził tę prawdę papież Pius XII w encyklice „Mystici Corporis”: „Do szybszego postępu na codziennej drodze cnoty jak najusilniej zalecamy pobożny zwyczaj, wprowadzony przez Kościół pod natchnieniem Ducha Świętego, to jest korzystanie z częstej spowiedzi, dzięki której wzrasta prawdziwe poznanie siebie, pogłębia się chrześcijańska pokora, bywa wykorzeniana przewrotność obyczajów, kładzie się kres niedbalstwu i duchowej ospałości, następuje oczyszczenie sumienia i umocnienie woli, korzysta się ze zbawiennego kierownictwa duchowego oraz dokonuje się wzrost łaski mocą samego sakramentu”. Ustalenie terminu spowiedzi przyda się więc i wtedy, gdy nie popełniamy grzechu ciężkiego. Warto dodać, że Kościół zachęca do regularnej spowiedzi, odbywanej w odstępie dwutygodniowym, tych, od których oczekuje szczególnie intensywnego życia duchowego – od kapłanów i osób konsekrowanych. Artykuł publikujemy dzieki uprzejmości Przewodnika Katolickiego nr 12/2009. liczba odsłon: 3874 | dodano: 2009-03-20 13:54:29 Komentarze
Kościół parafialny podczas mszy żałobnej szczelnie wypełniał tłum ludzi, którzy przyszli modlić się za zmarłego ojca Piotra Matejskiego. Potem towarzyszyli mu w ostatniej drodze na Cmentarz św. Heleny, gdzie znajduje się grobowiec oo. Jezuitów.Opis Odkryj siłę dojrzałego rachunku sumienia Czujesz, że twój rachunek sumienia zatrzymał się na etapie dziecka i nie rośnie wraz z tobą? Nie wiesz, jak dojrzale się spowiadać? Męczy cię powtarzanie formuł, które wydają ci się nieadekwatne do twojej sytuacji i twojego wieku? Uważasz, że sakrament pokuty nic ci nie daje? Dowiedz się: Co tak naprawdę dzieje się podczas spowiedzi? Jak mentalnie przygotować się do sakramentu pokuty? Kiedy rzeczywiście mamy do czynienia z grzechem? Co zrobić z emocjonalnym brakiem żalu za grzechy? Przeczytaj tę książkę, a twoja spowiedź stanie się prawdziwym spotkaniem z Bogiem. Dodatkowo: praktyczny rachunek sumienia w punktach oraz modlitwa po spowiedzi. Piotr Jordan Śliwiński OFMCap - jeden z najpopularniejszych spowiedników w Polsce, autorytet księży oraz penitentów, kierownik duchowy osób konsekrowanych i świeckich, rekolekcjonista. Autor siedmiu książek oraz dwóch cykli programów telewizyjnych poświęconych spowiedzi: Duchowy oddział ratunkowy i Z ojcem Jordanem przez kratki. Mieszka w Skomielnej Czarnej niedaleko Krakowa. Ojciec Jordan Śliwiński na przekór naszym stereotypowym wyobrażeniom pokazuje, że pokuta jest drogą do pełni życia, otwarciem się na drugiego człowieka, a przede wszystkim powrotem do bliskiej relacji z Bogiem. Pokuta to zaproszenie do tego, żeby swoje „ja” pozbawić tronu, wprowadzić tam Boga i otworzyć się na drugiego
Piotr Jordan Śliwiński OFMCap ( ilość produktów: 2 ) Rachunek sumienia z ojcem Jordanem - Piotr Jordan Śliwiński OFMCap9,15 zł / wydania: 2018Strony: 80Autorzy: Piotr Jordan Śliwiński OFMCapOprawa: broszurowaFormat: 11,5x16 cmISBN: 9788327715951Radość z powrotu, o pokucie chrześcijańskiej - Piotr Jordan Śliwiński OFMCap17,02 zł / Piotr Jordan Śliwiński OFMCapISBN: 9788327717382
. 571 332 447 272 4 730 174 103